Facet z internetu?

Parę razy próbowałam korzystać z internetowych portali randkowych. Od Sympatii po Tindera. W sumie to chyba nie po to, żeby naprawdę kogoś znaleźć, tylko po to, żeby sprawdzić, czy korzystają z nich, nazwijmy to, stateczni ludzie. Tacy, wiecie, nastawieni na związek a nie na niezobowiązujący seks.

W większości przypadków faceci, którzy pisali do mnie poprzez te portale, niestety myśleli wyłącznie o tym drugim. Było też kilku naprawdę fajnych facetów. Niestety, orientowałam się po dłuższej lub krótszej chwili, że chyba nie są w moim typie. Nie, nie ze względu na wygląd. Nic nie poradzę, że tak mam - czasem nie muszę kogoś widzieć, ale po sposobie pisania wiadomości widzę już, że jest zupełnie odmienny ode mnie.

Nigdy nie spotkałam żadnego faceta poznanego w internecie. Po części się bałam, po części nie chciałam, a jeszcze jeden kawałek mnie mówił mi, że to i tak nie ma sensu.

Kilka dni temu zadzwonił do mnie przyjaciel. Pisałam o nim kilka postów wyżej. Znów się zakochał. I tak jak pisałam, działa pochopnie i za szybko. Dziewczyna poznana przez internet, którą widział kilka razy w ciągu ostatnich trzech tygodni. Myślałam, że nic z tego nie będzie, natomiast okazuje się, że chyba jednak ta dziewczyna faktycznie jest zupełnie inna od wszystkich poprzednich, a na pewno On przy niej jest innym człowiekiem. Pod jej wpływem postanowił wrócić na studia (do czego nikt nie dawał rady go przekonać), przestał imprezować szaleńczo co drugi dzień. Nigdy wcześniej nie widziałam Go w takim stanie.

Bardzo bym chciała, żeby okazało się, że to ja się myliłam co do niej, a nie On.

Po jego telefonie zaczęłam się zastanawiać, że może jednak internet faktycznie nie jest najgorszym miejscem do poznawania miłości swojego życia? Jakoś tak, pod wpływem chwili odpaliłam pierwszą z brzegu aplikację randkową. Zaczęłam rozmawiać z pewnym chłopakiem, który do mnie napisał i...


nie, nie będzie happy endu :) Nie znalazłam miłości życia tego samego dnia. Ale, może faktycznie powinnam częściej korzystać z takich portali?

Komentarze

  1. Ja "swojego" poznałam przez sieć, choć faktycznie trzeba mieć sporo szczęścia... Oczywiście, zanim się związaliśmy na poważnie, spotykaliśmy się ok. roku w realu

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty