Zimowo, nostalgicznie, bez wina. Post osobisty.

Gdzie jest człowiek, jeśli nie pisze bloga? Siedzi długimi godzinami w pracy, nudząc się, snując plany na życie, albo wręcz przeciwnie, pracując do upadłego i nie mając czasu pomyśleć "czy zjadłam dziś obiad?"


Kilka decyzji podjętych tydzień temu utwierdziło mnie w przekonaniu że życie nie się nie zmienia, jeśli odmówisz sobie pewnych rzeczy.


Uwielbiam pić wino w nostalgiczne wieczory. A ponieważ zimą takie wieczory zdarzają się co wieczór, każdego dnia nachodzi mnie ochota na lampkę czerwonego lub białego wina. Ale powstrzymuję się (z racji bliskości Świąt i nieuchronnego obżarstwa i pijaństwa) od spożywania alkoholu w spokojne domowe wieczory przepełnione wspomnieniami.


I co? I nic. Poza tym jednym brakującym aspektem moje wieczory wyglądają tak samo, jak z winem. Rozpamiętuję przeszłość, zastanawiam się, w jaki sposób znalazłam się w takim właśnie miejscu mojego życia, z którego nie ma specjalnej ucieczki. Bo ani nie wiadomo dokąd uciekać, ani czy w ogóle warto i się da.


Koniec roku, jak wszyscy wiemy, sprzyja przemyśleniom na temat minionego czasu. Od stycznia do grudnia popełniamy rozmaite błędy, wygłupiamy się, walczymy z wiatrakami, po to tylko, żeby pod koniec roku poddać wszystkie te czynnoścu gruntownej analizie i dojść do wniosku, że wszystkie te działania nie sprawiły wcale, że jesteśmy z naszym życiem w innym miejscu, ani też nie poprawiły jego jakości.


Zabawne, jak wiele rzeczy przychodzi Ci do głowy w grudniu. Jak wiele rozpamiętujesz słow, sytuacji, decyzji.


Ja, zależnie od humoru, mam kilka tematów z tego roku, nad którymi mogę prowadzić niezliczone dywagacje i konwersacje pomiędzy różnymi częściami mojego "ja".


Po pierwsze, jak jest to możliwe, że przez trzy czwarte roku chodził za mną były facet, do którego nie czułam nic, i tylko nudziły mnie kolejne jego próby zwrócenia na siebie uwagi. Jak to możliwe, że na to pozwalałam, czując narastającą frustrację i poczucie znużenia, a jednocześnie nie potrafiąc stanowczo powiedzieć "zostaw mnie w spokoju"?


Po drugie, jakim cudem, mając przez cały rok ambitny plan opuszczenia nielubianego miasta, nie tylko nie udało mi się tego dokonać, ale nie zrobiłam nawet jednego kroku w kierunku spełnienia swojego marzenia?


Po trzecie, jakim cudem wózek wiozący moje własne życie ma zawsze pod górkę i jeździ w kółko, powodując, że w grudniu 2016 czuję się tak samo jak w grudniu 2015, 2014, 2013, i w dodatku moje życie jest dokładnie TAKIE SAMO?


Po czwarte, jakim cholernym cudem z całej klasy rozwrzeszczanych dzieciaków z podstawówki, zrobiła się cała klasa zamężnych / żonatych poważnych ludzi, z dwiema tylko przyjaciółkami-singielkami?


Grudzień sprzyja takim właśnie refleksjom. Refleksjom, które nie mają żadnego znaczenia, nie przynoszą żadnych smian, ale zapełniają Twoją staropanieńską głowę, która stała się właściwie już wyłącznie siedliskiem staropanieńskich wspomnień i zajęć z kategorii "robię coś, żeby nie siedzieć w pustym domu".


Jeśli jeździsz samochodem wokoło ronda dwa razy, może wydawać się to świetną zabawą. Jeśli pokonujesz to samo kółko n-ty raz z kolei, inni kierowcy stwierdzają że coś z Tobą nie tak, a Ty jesteś już serdecznie znużona całym procederem. W dodatku Twój samochód zwany życiem jakimś cudem ma włączonego autopilota, który ani myśli pozwolić Ci odjechać w bardziej przyjazne miejsce.

Komentarze

Popularne posty